Mówiła w sieci o żałobie po śmierci męża. Na influencerkę spadła teraz fala krytyki – dlaczego?

Afery z udziałem influencerów nie są niczym nowym. Zazwyczaj dotyczą nieoznaczonych reklam czy absurdalnych zachowań, które, zamiast śmieszyć, przeszkadzają innym. Teraz jednak sieć obiegła historia, która wcale nie jest tak łatwa do osądzenia.
fot. YouTube

„Victoria Dziennik Żałoby”: o życiu po śmierci męża

32-letnia Wiktoria Kubiak, prowadząca w sieci konta pod nazwą „Victoria Dziennik Żałoby”, nagrywała materiały, w których opowiadała, jak radzi sobie ze śmiercią męża Mateusza i o swojej depresji. Mężczyzna zmarł wiosną ubiegłego roku, a w marcu 2025 roku wdowa zaczęła prowadzić kanał na YouTubie. Kobieta opowiadała o swoim doświadczeniu żałoby, wspominała, jak wyglądał jej ślub, podróż poślubna.

Influencerka otwarcie mówiła też o tym, że chciała zostać mamą. Pod koniec lipca 2025 roku opublikowała materiał, który w całości poświęciła tematyce macierzyństwa. Z uwagi na zespół policystycznych jajników miała trudności z zajściem w ciążę, a śmierć partnera sprawiła, że musiała jeszcze dodatkowo przejść żałobę po nadziei, że będzie mieć dziecko z Mateuszem.

Jestem bezdzietną lambadziarą bez męża… na dodatek – mówiła o sobie.

Taki content błyskawicznie zyskał spore grono odbiorców – osoby w podobnej sytuacji dzieliły się własnymi przeżyciami po tym, jak odszedł ich partner, partnerka czy inna bliska osoba. W komentarzach pod filmami i postami pisały o własnym bólu i próbie wrócenia do życia, a wiele z nich jasno komunikowało, że potrzebowało poczuć, że ktoś inny rozumie, co teraz czują. Inne współczuły wdowie, płakały razem z nią.

Bardzo szanuję i dziękuję i w imieniu swoim i ludzi w podobnej sytuacji do Twojej. Myślę, że to bardzo potrzebne i wartościowe – pisano.

Wkrótce Wiktoria założyła na Facebooku grupę wsparcia dla takich ludzi – wstęp do zamkniętego grona kosztował 5 zł. Internetowa społeczność rosła, później na kontach influencerki pojawiły się pierwsze współprace m.in. z marką suplementów, a także rozmowy z mediami.

Problemy rodzinne i wątpliwości widzów

W pewnym momencie odbiorcy zaczęli zwracać uwagę na to, jak wiele prywatnych informacji pojawia się w materiałach 32-latki. W piątym odcinku swojego podcastu (kwiecień 2025) przyznała na przykład, że niegdyś idealizowała swojego męża, a teraz jest zła na to, jakie decyzje finansowo-ubezpieczeniowe podejmował.

Odkryłam, że nie był we wszystkich kwestiach ze mną szczery – mówiła.

Kobieta nie kryła też, że nie jest w najlepszych relacjach z rodzicami mężczyzny, a część spraw między nimi musi zostać rozwiązana z udziałem prawników. Problemy związane były m.in. z miejscem, gdzie pochowany został Mateusz oraz postępowaniem sądowym dotyczącym podziału spadku.

Pośród wspierających Kubiak komentarzy zaczęły pojawiać się wpisy osób, które miały wątpliwości co do opowiadania o sprawach rodzinnych.

Po co Pani w to wszystko wciąga bliskich męża. Proszę zobaczyć jak obcy ludzie obrażają ich w komentarzach. Czy mąż by sobie tego życzył? Oczernianie ich na forum publicznym jest kompletnym brakiem klasy. To co słyszymy to tylko narracja jednej ze stron konfliktu a prawda zawsze jest pośrodku – napisała jedna z oglądających.

Później Kubiak przeprowadziła się z Polski do Szwecji, a w listopadzie 2025 roku pod książkowym materiałem na YouTubie pojawił się komentarz od osoby będącej kuzynką Mateusza. Rodzinne powiązania potwierdziła Wiktoria w swojej odpowiedzi.

Chciałabym ci serdecznie pogratulować dzidziusia który niebawem się pojawi u ciebie. To już 7 miesiąc więc trochę to dziwne że tak bardzo przeżywasz śmierć męża dalej na swoich kanałach a już pod twoim sercem rośnie potomek kogoś innego. Zakłamanie ? Robienie to dla publiki żeby mieć więcej oglądalności?(...) Skończ już ta szopkę proszę i nie rań ludzi który jeszcze mają prawdziwa dziurę w sercu po śmierci Mateusza.

Influencerka odpisała kilka dni później: „(…) nie życzę sobie insynuacji, że moja dziura w sercu po śmierci mojego męża mogłaby być mniejsza, niż Twoja po śmierci Twojego kuzyna”. Dodała też, że nie skończy żadnej szopki, bo „ta szopka to moje życie”.

Widzowie byli w szoku.

„Victoria Dziennik Żałoby” i  „P.S. I LOVE YOU”

W międzyczasie, w naszym podcaście „P.S. I LOVE YOU”, prowadzonym przez Annę-Marię Sieklucką, bohaterka mówiła o trudniejszych momentach żałoby, gdy towarzyszył jej brak chęci do dalszego życia. Wyznała też, że są sprawy, o których nie powie, dopóki nie będą „na sto procent klepnięte”. Podkreśliła, że widzi dla siebie przyszłość, w której jej żałoba kiedyś się skończy. Publikacja materiału odbyła się pod koniec października tego roku.

Daję sobie dużo szans na kolejne życie i widzę, że ono naprawdę ma się szansę udać. Robię wszystko w tym celu i widzę, że ono może być jeszcze piękne.

Odniosła się także do różnych komentarzy, jakie na jej temat pojawiają się w sieci. Potwierdziła, że odbiorcy tych treści dają jej znać, że mówienie o żałobie w sieci jest im potrzebne, istnieje nawet przypuszczenie, że w ten sposób udało się jej uratować komuś życie. 

Istnieje taka szansa, że nie wiem nawet czym, ale że uratowało się komuś jego istnienie...

Nowe życie po stracie

W sieci zaczęto coraz bardziej dyskutować o internetowych działaniach kobiety, a ona sama ograniczyła liczbę publikacji. W końcu 11 grudnia pojawił się zapowiedziany wcześniej materiał – Wiktoria potwierdziła w nim, że od pewnego czasu jest w związku z innym partnerem, z którym mieszka teraz w Szwecji.

Dałam sobie szansę na to, by pokochać kogoś innego – ujawniła.

Wyjaśniła także, że na poczatku sama miała sporo trudności w zaakceptowaniu całej tej sytuacji. Długo nie mówiła o tym także swoim znajomym i rodzinie. – Skoro ja sama daję taką dużą niezgodę na to, to jak mogę oczekiwać od kogoś, że ktoś to zaakceptuje – pytała.

W dalszej części wyznała również, że jest w planowanej ciąży – na zamkniętej grupie poinformowała, że to czwarty miesiąc.

Robię wszystko w zgodzie ze sobą, ze swoim własnym zegarem, sumieniem i to jest najważniejsze. Dlatego nie muszę się niczego wstydzić, z niczego się tłumaczyć. Mogę wam tylko opowiadać – zapewniła w filmie.

Burza i fala rozczarowania w komentarzach

Mniej niż doba wystarczyła, aby pod materiałem zgromadziło się prawie 1200 komentarzy. Zdecydowana większość z nich negatywnie odnosiła się zachowania influencerki. Jedna z wiernych widzek napisała, że to, co tu zobaczyła, „kompletnie zniszczyło jej zaufanie”.

  • Szkoda, że ktoś buduje swoją popularność na takiej nieszczerości.

Padały też hasła o tym, że infuencerka opowiadała o smutkach związanych z macierzyństwem, będąc w zupełnie innej sytuacji.

  • Nie czułaś się dziwnie będąc w ciąży i mówiąc że nie wiesz, czy kiedykolwiek będziesz gotowa zostać matką? Masakra, widać że zrobisz absolutnie wszystko dla wyświetleń.

Niektórzy też wprost pisali, że przez cały ten czas „żyli żałobą Wiktorii”, a teraz odczuwają ogromny zawód po tym, jak dowiedzieli się, że jej życie wyglądało już zupełnie inaczej.

My tu żyliśmy Twoją żałobą, wzruszaliśmy się każdą opowieścią, a tymczasem za kulisami toczyło się już zupełnie inne życie. Dla mnie to po prostu rozczarowanie roku-jakbyśmy wszyscy byli w fikcyjnym świecie, który nagle się rozpadł.

  • Znając twoją sytuację, od początku myślałam że trzeba dać ci niewyobrażalnie dużo wsparcia i pomóc w tak trudnych chwilach skoro wyszłaś na światło dzienne i zdecydowałaś się tym podzielić. To właśnie na Ciebie poświęciłam swój czas i energię. (…) Nie sądziłam, że kiedykolwiek pożałuje pomocy drugiemu człowiekowi.
  • Jak zmonetyzować śmierć męża, ale obłuda, kogo ja ogladałam, komu ja współczułam.

Chyba kilka miesięcy temu popłakałam się na myśl, jak mega trudne musiało być dla Ciebie pogodzenie się z myślą, że nie będziesz miała dzieci z Matim, albo że prawdopodobnie już wgl nie będziesz mieć dzieci... ale w sumie to nie miało znaczenia boooo... już planowałaś nową ciąże albo nawet w niej byłaś.

  • Zakłamany obraz żałoby. Tak delikatny temat… wystarczyło pokazać prawdę, skoro już tak śmiało dzieliłaś się szczegółami swojej sytuacji. Przykre, na prawdę.

Piszący podkreślali, że nie krytykują tego, że znalazła nową miłość i zaszła w ciążę – bolało ich to, że przez cały czas istnienia kanału prowadząca zdawała się mówić o sobie w zupełnie inny sposób.

  • Cieszę się, że ułożyłaś sobie życie, mam nadzieję, ze czujesz się dobrze w ciąży i dziecko jest zdrowe. W internecie narracja była totalnie inna. Opowiadałaś o żałobie i o tym, jak jest ciężko, a jednocześnie byłaś już w związku i planowałaś ciążę? Szok, serio.
  • Naprawdę cieszę się, że układasz sobie życie. Każdy ma prawo do szczęścia i żeby dać sobie tą drugą szansę (…). Natomiast bardzo niesmacznie to rozegrałaś, postanowiłaś dzielić się swoją prywatą i to tak intymną jednocześnie oszukując widzów. Ktoś to oglądał i myślał że przechodzisz przez trudne chwile, a rzeczywistość była trochę inna.
  • Nie dlatego ludzie przestaną Cię obserwować, bo poszłaś dalej, tylko dlatego, że kłamałaś w żywe oczy swoim obserwatorom.

W sekcji uaktywniły się także osoby twierdzące, że są z bliskiego grona zmarłego Mateusza – z uwagi na brak potwierdzenia, że to prawdziwe historie, nie będziemy jednak ich tutaj przywoływać.

Wiktoria odpowiada na komentarze

W odpowiedzi na reakcje widzów Wiktoria zamieściła post, w którym napisała między innymi, że będąc w nowym związku wciąż kocha swojego męża i ma po nim żałobę. Wyjaśniła, że dopiero teraz ujawniła swoją relację, bo wcześniej nie czuła wystarczającej stabilizacji i gotowości.

Nie mówiłam, że jestem singielką. Nie udawałam nigdy nikogo, kim nie jestem – dodała.

Przekazała też, że o ciąży dowiedziała się na przełomie sierpnia i września. Napisała, że pomimo tego, że wraz z partnerem chcieli mieć dziecko, ona, z uwagi na wcześniejsze doświadczenia, „nie łudziła się, że to wyjdzie”.

Odniosła się też do zarzutów o monetyzację treści:

Na swojej działalności w SM nie zarabiam, otrzymałam parę paczek z książkami, kosmetykami i suplementami. Gdzie w tym wszystkim ominęła mnie ta zarzucana „MONETYZACJA”?

Dlaczego internet aż tak oburzyło, że wdowa ma nowego partnera i jest z nim w ciąży? 

O komentarz do całej burzy, jaka wydarzyła się w sieci, poprosiliśmy Anitę Odachowską – wdowę, założycielkę grupy wsparcia dla wdów, twórczynię podcastu „Po tej stronie” oraz autorkę książki „Być (młodą) wdową”. 

Jako kobieta, która od siedmiu lat pracuje z wdowami i sama doświadczyła żałoby, widzę w tej sytuacji kilka złożonych warstw emocjonalnych, które warto wyjaśnić, bo temat żałoby jest bardzo delikatny, a temat wdowieństwa – obudowany wieloma szkodliwymi mitami i krzywdzącymi stereotypami.

Zanim zrozumiemy, dlaczego obserwujący Wiktorii Kubiak poczuli się oszukani, musimy spojrzeć na to, co się dzieje w umysłach osób przeżywających żałobę. Kiedy wdowa szuka wsparcia w Internecie, to szuka czegoś bardzo konkretnego – mianowicie potwierdzenia, że nie jest sama, że nie tylko ona „to przeżywa”, „tak się czuje” itd. To jest coś, co bezustannie wybrzmiewa w grupie wsparcia dla wdów, którą prowadzę. Taka kobieta szuka innej kobiety, która ją rozumie, bo sama przeszła albo przechodzi przez to, co ona, więc taka relacja nie jest zwykłą relacją obserwator-influencer. To jest relacja między ludźmi, którzy dzielą się jednym z najtrudniejszych doświadczeń w życiu. W tym kontekście buduje się bardzo silna więź emocjonalna – obserwujący czują, że znają Wiktorię, że mogą jej ufać, bo myślą, że są w podobnym miejscu w życiu.

Kiedy okazuje się, że ta osoba ukrywała nowy związek i ciążę, jednocześnie mówiąc o żałobie i miłości do zmarłego męża, następuje coś, co mogę nazwać „pęknięciem lustra” – tego lustra, w którym przeglądały się kobiety w podobnej sytuacji śledzące profile Wiktorii. Podstawa relacji z osobami obserwującymi jej profil, czyli autentyczność, została tu mocno zachwiana. Ważne jednak, żeby powiedzieć, że postawa Wiktorii to nie jest oszustwo w sensie kłamstwa. To jest po prostu brak transparentności. Jednak to sprawia, że jej obserwujący mogą czuć się zawiedzeni w momencie, kiedy potrzebowali zrozumienia najbardziej. I niezrozumiani, kiedy mają żal o to, co się wydarzyło.

Z drugiej strony, rozumiem, dlaczego Wiktoria mogła nie mówić o nowym związku. Wdowy żyją w bardzo specyficznym strachu – strachu przed osądem. Mogą w takich sytuacjach słyszeć, że zdradziły pamięć swojego męża/partnera, że zapomniały zbyt szybko, że są „niestałe” lub „niestabilne” (a czasem – niestety – o wiele gorsze rzeczy, zwłaszcza ze strony rodziny swojego męża). To są bardzo głębokie, bardzo bolesne oskarżenia. Dodatkowo, pojawienie się nowego związku po stracie może wywoływać ogromne poczucie winy w samej wdowie. Taka kobieta może się zastanawiać: „Czy to oznacza, że nie kochałam wystarczająco?”, „Czy zdradziłam jego pamięć?” itp. Te pytania mogą być tak przytłaczające, że wdowa nie czuje się gotowa, aby podzielić się tym publicznie. Potrzebuje czasu, aby sama w sobie to przetworzyć.

W całej tej sprawie pojawia się też inna, bardzo ważna kwestia. Bo autentyczność nie oznacza, że trzeba dzielić się wszystkim. Można być całkowicie szczerym w tym, czym się dzielimy, a jednocześnie chronić swoją prywatność. Dlatego problem nie jest w tym, że Wiktoria Kubiak nie powinna mówić o nowym związku. Problem jest w tym, że jednocześnie, budując nowy związek, mówiła o tym, jak bardzo kocha swojego zmarłego męża, jak bardzo tęskni za nim, jak planowała z nim dziecko. Zapewne to najbardziej stworzyło wrażenie niespójności z tym, co jej obserwujący widzieli wcześniej. Gdyby powiedziała: „Nie chcę dzielić się szczegółami mojego nowego życia, bo to jest prywatne”, obserwujący mogliby to zaakceptować. Ale ciągłe mówienie o żałobie, miłości do zmarłego, a jednocześnie budowanie nowego związku, może budzić wątpliwości, zwłaszcza osób, które są w żałobie.

W tym wszystkim bardzo chciałabym też wyjaśnić coś, co jest bardzo ważne w dyskusjach o żałobie i nowym związku. Pytanie o to, czy i kiedy „powinnam” myśleć o nowym związku, to jest pytanie, które bardzo często przewija się w mojej grupie. A nie ma jakiegoś „statystycznego” terminu na to, kiedy wdowa powinna być gotowa na nowy związek. Bo każda żałoba jest inna. Dla niektórych nowy związek pojawia się po kilku miesiącach, dla innych – po latach. A czasem wcale… Wszystkie te scenariusze są całkowicie naturalne i normalne. Kiedy ktoś traci partnera, nie umiera w nim zdolność do kochania. Czasami nowa miłość pojawia się nieoczekiwanie, nawet z perspektywy stereotypowego myślenia „za wcześnie” – i to jest OK. Czasem nawet może pomóc wyjść z żałoby, która – powiedzmy to sobie wprost – jest ogromnym kryzysem emocjonalnym. Ale to nie oznacza, że taka osoba nie kochała swojego zmarłego partnera. To nie oznacza, że zdradziła jego pamięć. To oznacza, że żyje dalej, że otwiera się na nowe doświadczenia.

Jeśli chodzi o to, jak Wiktoria Kubiak powinna była komunikować tę zmianę, odpowiedź jest złożona. Nie chodzi o to, aby ujawniła każdy szczegół swojego nowego życia. Chodzi o to, aby była transparentna w swoim procesie. Może gdyby powiedziała wcześniej: „W moim życiu pojawiła się nowa osoba. Wciąż kocham mojego zmarłego męża, ale jednocześnie otworzyłam się na nowe doświadczenia”, to obserwujący mogliby dostosować swoje oczekiwania. Alternatywnie mogła powiedzieć: „Przechodzę przez ważne zmiany i będę mniej aktywna na kanale, bo potrzebuję czasu na siebie”. To byłoby szczere, a jednocześnie chroniłoby jej prywatność. Takie nagłe, całkowite ujawnienie musiało być szokujące, bo nie było żadnego przygotowania ani kontekstu. Ale ja jestem ostatnią osobą, która chciałaby Wiktorię osądzać, bo – parafrazując słowa Kasi, mojej rozmówczyni z pierwszego odcinka podcastu „Po tej stronie” – nikt, kto nie założył jej butów i nie przeszedł tej samej drogi co ona, nie ma prawa jej oceniać…

Czy obserwujący rzeczywiście mogli czuć się oszukani? Pewnie tak. Ale ważne jest zrozumienie, że to poczucie nie wynika z faktu, że Wiktoria Kubiak znalazła nowego partnera, tylko z braku jej transparentności. Podkreślam jeszcze raz to, na co zwracałam uwagę na początku – że ci obserwujący utożsamiali się z osobą, którą myśleli, że znają, a okazało się, że ta osoba była w już zupełnie innym miejscu swojego życia. A mamy tu do czynienia z osobami w kryzysie emocjonalnym, jakim jest żałoba, więc ich emocje są naturalne i uzasadnione.

Temat żałoby jest wyjątkowo delikatny, a jednocześnie obudowany wieloma mitami. Dlatego kiedy dzielimy się swoją historią publicznie, przyjmujemy pewną odpowiedzialność wobec naszej publiczności, bo jest niemal pewne, że większość z nich to osoby szukające wsparcia w swoim cierpieniu. Jednocześnie, będąc influencerem, jak każdy człowiek, mamy prawo do prywatności. Czasem trudno to pogodzić, ale transparentna komunikacja, szczerość od samego początku, myślę, że byłaby wystarczająca. Byłaby postawiona granica i obserwujący mogliby poczuć, że ta osoba ma prawo do prywatności, ale jednocześnie czuliby się szanowani.

Na koniec chciałabym jeszcze podkreślić coś, na co warto zwrócić uwagę – że Wiktoria Kubiak zrobiła jak do tej pory wielką robotę w kwestii normalizowania tematu żałoby i wdowieństwa, zwłaszcza tego młodego – i to jest bardzo cenne. Jestem pewna, że pomogła wielu osobom…